Uświadomiłem sobie jedną z kolejnych przyczyn sytuacji, w której nasza gospodarka wodna oraz polityka przeciwpowodziowa jest w złym stanie, a jeżeli podejmuje działania, to wprost zmierzające do tego, żeby jeszcze bardziej i częściej nas zalewało. Otóż w ustach kolejnego już samorządowca/polityka/leśnika słyszałem zespół słów oznaczający “stare dobre melioracje” lub “stary dobry meliorant”. Otóż wiele osób, które pamiętają lata 70e
XXgo wieku i ówczesne osuszanie polskiego krajobrazu, często w dyskusjach na podobne zagadnienia odwołują się do owych melioracji jako dobrych, które co ciekawe w połączeniu ze zmianami klimatu powodują obecne powodzie naprzemienne z suszami. Osoby takie powołują się również na opinie “starych dobrych meliorantów” czyli nikogo innego jak właśnie osoby, które owe melioracje wykonywały. Niedawno byłem na szkoleniu zatytułowanym: “prawo wodne”, leśnik który użył określenia stary dobry meliorant na szczęście wykazał świadomość środowiskową, bo leśnicy w dużej mierze są już douczeni w tym zakresie. Wspominał jednak o istnieniu kolejnego “starego melioranta”. Nadzwyczaj często spotykam takie właśnie historie, w których głównie już tylko samorządowcy powołują się na astrologiczne obliczenia i system wierzeń “Starych dobrych meliorantów.” A starzy dobrzy melioranci są faktycznie starszymi panami na emeryturze i próbują sobie na różne sposoby dorobić, żeby jakoś godniej żyć. Jak mówił jeden z prelegentów szkolenia, na szczeblu krajowym i unijnym dość często pomysły i projekty starych dobrych meliorantów muszą być uważnie śledzone pod kątem nie tylko pomyłek inżynierskich, ale wręcz zgodności z prawem, Okazuje się, że starzy dobrzy melioranci posługują się w ustawą o prawie wodnym z roku 1974. W międzyczasie pojawiła się ustawa z 2004, odnoszące się do spraw dyrektywy unijne oraz prawo środowiskowe, a ostatnio także nowe prawo wodne. Nasi lokalni samorządowcy również opierają się o pomysły starych dobrych meliorantów sprzeczne z większością obowiązującego aktualnie prawa i zasadami gospodarowania zlewnią rzek. Dlatego można spotkać m.in. takie kwiatki jak pomysły przyśpieszania spływu fal powodziowych w zlewni podgórskiej Podkarpacia i Małopolski, gdzie woda i tak płynie szybko. Przyśpieszanie owo to oczywiście prostowanie rzeczek, rzek i regulacja koryt chyba tylko po to, by nas nad Wisłą i Sanem szybciej, i skuteczniej te powodzie zalewały. Najlepsze jest to, że nasi samorządowcy bardzo często przyjmują bezkrytycznie te pomysły i wprowadzają do realizacji np. cięcie krzaczorów nad rzekami, prostowanie małych rzek. Normalnie wielu powodzianom nie przysługują odszkodowania od skarbu państwa, ale jeżeli udowodni się, że gospodarka wodna celowo zwiększała zagrożenie powodziami i łamała prawo, to można na tej podstawie żądać odszkodowania od konkretnych samorządów, a nawet osób które podejmują decyzje o takich działaniach. Prawo cywilne tego nie zabrania. Osobiście nie mam nic przeciw “starym dobrym meliorantom” każdy przecież ma prawo żyć, ale lepiej niech czytają prawo, bo jak już się nieraz okazało, nieznajomość prawa szkodzi. Takie wnioski wynikają ze szkolenia, o którym pewnie nasi samorządowcy i melioranci nawet nie słyszeli. Ja już temat powodzi w publikacjach kończę..