Świadomość jest najczęściej pierwszym krokiem do dobrych zmian. Nie da się ukryć, że wielu mieszkańców okolicy odetchnęło z ulgą, widząc, jak niskie jest bieżące wezbranie, a zwłaszcza że woda już opada. Nie należy sie jednak łudzić, że jesteśmy już bezpieczni od powodzi.
Jeśli ktokolwiek nie był zajęty inymi sprawami codzienności zauważył, że tak na prawdę opadów nie było aż tak dużo. Było dużo wichur i burz, ale deszcze nie były długotrwałe. A w porównaniu do 2010 nie trwały nawet 1/4 czasu ówczesnej fali opadowej (choć każdego dnia pada inaczej). A mimo to zauważcie, że mieliśmy wodę niemal do szczytowej części wałów. W obecnej sytuacji wystarczy, że woda przypłynęłaby w połowie takiej jak z 2010 i wtedy pewne jest, że pływamy. Oznacza, to że nie ma się z czego cieszyć, a sytuacja jest jeszcze gorsza niż była.
Jak już pisałem na ten temat w innych tekstach na łamach bloga i "Doliny", jest to wynikiem tego, że w całej zlewni Wisły i Sanu prowadzimy działania zmierzające do spuszczania wody, a przez to przyśpieszania jej spływu. Szybszy spływ wody jest zgubny dla naszej okolicy, bo powoduje wyższe i szybsze choć krótkie fale powodzi. Ponownie pojawia się taki z tego morał, że jedyną naszą szansą unikania powodzi w tym regionie są poldery i kanał ulgi obok Sobowa do Trześniówki. Poldery lub poszerzenie objętości międzywala.
Dzięki takim działaniom możemy spłaszczyć i wydłużyć, fale i wezbrnaia. Prawda że wtedy będą dłużej straszyć w międzywalu, ale będą niskie. Dotychczasowe prostowanie małych rzek, spławianie kanałów nam szkodzi, a podnoszenie wysokości wałów oddala tragedię w czasie, czyniąc ją jeszcze gorszą. Gdy woda przeleje się nad wyższym wałem, będzie miała większe ciśnienie i prędkość, a tym samym zabije więcej ludzi i obejmie większy teren. Nie wyobrażacie sobie większej wody niż 2010, ale bądzcie pewni, że jest możliwa i 12, i 15 metrów.
Odnośnie polderów ktoś szerzy informacje, że są drogie i dużo kosztują, a wszyscy samorządowcy i melioranci powtarzają to jak wierszyk. Prawda jest taka, że przekazywanie tej informacji jest wymówką, by nic z tym nie robić, bo przecież jeszcze nikt tego nie spróbował. Budujemy autostrady i stadiony za unijne fundusze, a na poldery mielibyśmy nie znaleźć. Samorządowcy nie mają odwagi powiedzieć tej lub innej wsi, że potrzebny jest teren pod polder, a melioranci obawiają się wyjść do przełożonych z takim nowum, jakim są poldery i odsuwanie wałów od rzek. Od 13 lat czekam na pierwszego odważnego urzędnika lub polityka, który zechciałby pokazać palcem na mapie tu budujemy polder, a tu odsuwamy wał. Interesowali się i niektórzy już nawet wiedzą, co to jest polder i kanał ulgi. Świadomość jest pierwszym krokiem do dobrych zmian, ale czy zdąrzymy zrobić to sami, nim zmusi nas rzeka, to się okaże.
Wymagajcie od swoich polityków i samorządowców budowy polderów. A gdy mają wątpliwości odsyłajcie do mądrych książek i artykułów.