"Ja dla niej/niego wszystko, a mi krzywda", cała energia w związek, aż nie ma świata wokół, a potem zawód miłosny, czyli dla udławionych miłością. Dla tych, co rzucają się na nową miłość zbyt szybko, zbyt mocno w jednej chwili.
Dla wyposzczonych, co nie mieli miłości w dzieciństwie od taty, a teraz biorą jak leci. Dla par, co im się zdaje, że ich wielkiej, szalonej miłości nic nie złamie. I wreszcie dla tych, co się ze swoim/swoją nie rozumieją: "napijmy się czegoś" ona myśli o zielonej herbacie, on o piwie. Jest coś gorszego niż umrzeć, bo można jeszcze umrzeć podwójnie duchowo, a potem fizycznie. Lepiej więc umrzeć duchowo za życia fizycznego, żeby odrodzić się i odżyć, by śmierć fizyczna zastała nas żywymi duchowo. Link niżej: