Nie załatwisz swoich problemów, jeśli nie dotrzesz do tego najgłębszego na dnie serca. Możesz robić dziwne rzeczy, które samej/samemu tobie się nie podobają i samego/samej siebie nie rozumieć. Możesz sobie tłumaczyć różne rzeczy różnymi mądrościami tego świata, a jednak kłopotu nie załatwić, bo może się okłamujesz.
Boisz się sięgnąć w środek, bo tam boli, ale musisz sięgnąć, bo kiedyś życie i tak tam sięgnie. Boisz się wstydu, więc boisz się sięgnąć w środek. Jeśli ciągle coś jest nie tak, ciągle jakiś smutek wraca, to musisz zrobić, to czego się boisz, czego unikasz, musi przy tym boleć, śmierdzieć i brudzić. Istnieje ból, który pomaga, który wymaga odwagi, ale boli, po to, żeby jutro ten temat co jest od lat, już przestał boleć. Miej czasem odwagę, bo jest do uwolnienia potrzebna. Żony alkoholików często tak naprawdę nie chcą poprawy sytuacji, bo jest im wygodnie płakać, on zły ja taka dobra. Potrafią nawet z premedytacją wychodzić za tego, gdzie kłopoty gwarantowane, bo mają nad nim kontrolę. Chcesz czegoś i nie możesz zdobyć, zamiast gadać o księżach pijakach i pedofilach, idź do kościoła i pokłóć się z Bogiem, bo Bóg chce z tobą pogadać i nieraz specjalnie prowokuje cię niepowodzeniem, żebyś wreszcie coś wykrzyczał/a i zaczęła się prawdziwa od serca rozmowa z Bogiem. Nie zgadzaj się na to, czego nie chcesz, idź do kościoła i żądaj tego, co serce pragnie (oprócz grzechu). Chciej zmian, pragnij zmian, pragnij uwolnienia od problemów i jeśli prośby nie działają, żądaj tego od Boga, bo on chce energicznego, a nie formalnego kontaktu. Link niżej: