W późnym średniowieczu za czasów pierwszej Rzeczpospolitej społeczeństwo nasze należało do najbardziej tolerancyjnych landów w ówczesnym świecie cywilizowanym. Do nas wielokrotnie uciekały całe grupy społeczne prześladowane na wschodzie lub zachodzie. To według niektórych dawało nam status tzw. światopoglądowego raju na ziemi.
Obecnie nie jesteśmy tolerancyjni dlatego w ramach różnorodnych projektów unijnych pakuje się mnóstwo pieniędzy na przemiany społeczne by budować tolerancyjne społeczeństwo. Nie ma pieniążków na wykonanie podstawowych zadań ochrony przyrody w rezerwatach albo prawidłową ochronę środowiska, ale znajdują się ciężkie fundusze na wymuszone przemiany społeczne. Powiedziałby ktoś, że jak nie ma funduszy na zabiegi w rezerwacie, o który mi chodzi to żebym napisał odpowiedni projekt i będą. Jeśli ja tego nie zrobię, ktoś inny weźmie na inny rezerwat i w tym rzecz, że utrzymuje się nas w przekonaniu, że są pieniążki na rezerwaty tym czasem w rzeczywistości nie ma. Gdyby było tyle, ile należy, nie trzeba by wybierać, któremu rezerwatowi dać, a któremu nie, ale byłoby na wszystkie. Żeby nawet nie mówić o rezerwatach a jedynie o rzeczach podstawowych np. budowle przeciwpowodziowe i czyste rzeki, które są nam konieczne do życia. Fundusze na te cele albo zainwestuje się w jednym albo w innym miejscu, a powinno się wszędzie. W tym błąd systemu, że wydajemy pieniądze na sprawy drugorzędne np budowanie tolerancji, a nie mamy na podstawowe czyli przetrwanie. Przez to dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, w których powodzianin odwiedzany jest przez tych, co to budują naszą tolerancję, Poseł czy Posłanka wysłuchuje gawędy powodzianina o jego nieszczęściu i wręcza mu broszurę o tolerancji. Poseł taki udaje, że jest miły a w rzeczywistości dobija powodzianina pokazując mu: "na twoje wały przeciwpowodziowe nie będzie kasy, a na moją walkę z twoją nietolerancją zawsze znajdę kasę, ja tu jestem wzór". Bardzo to populistycznie z mojej strony brzmi, ale takie są realia.
Społeczeństwo boryka się ze skrajnym ubóstwem nie zawsze zawinionym, a jakaś menda opowiada im w telewizji o prawach dziwolągów czy nietolerancji. A jeśli chory na SM albo raka oświadczy, że od dzisiaj już będzie bardziej tolerancyjny, to znajdą się pieniążki na jego wcześniejsze badania i leczenie? Nie znajdą się, ale w tym samym czasie znajdą się na nowe wydawnictwa i podręczniki tolerancyjne, na zjazdy i sympozja, na odczyty i wykłady, na utrzymanie setek darmozjadów, którzy przejedzą fundusze potrzebne choćby w służbie zdrowia.
Prawda jest taka, że tolerancji wcale od takich działań nie przybywa, bo społeczeństwo dobrze widzi to, o czym piszę, a często ustawia się wprost na przekór trendom. Kiedyś tolerancja chroniła nas przed tym by nie stać się zaściankiem Europy, a dzisiaj prawdopodobnie nietolerancja chroni nas przed tym, żeby nie dać sobie wyprać mózgów takimi czy innymi nowinkami ideologicznymi. W rezultacie cierpią ci, którzy potrzebują funduszy wydawanych w innych miejscach oraz cierpią ci, dla których pozornie się wydaje fundusze protolerancyjne, bo w reakcji na to, ludzie ich pokazują palcami na ulicy.
W obecnych czasach kiedy zewsząd atakowani jesteśmy zakłamaniem i obłudą nietolerancja staje się zaletą, a nawet bywa niezbędna do tego by nie dać rozwarstwić i zniszczyć społeczeństwa. Można by zatem mniemać, że społeczeństwo nietolerancyjne nie ulegnie tolerancji nakazowo-, jest przekorne, ale okazuje się, że ci co to walczą o tolerancję, sami są nietolerancyjni i to dużo bardziej skutecznie od pozostałych. Można być dziwakiem pokazywanym palcem na ulicy i to jest przykre. Można też stracić pracę za nietolerancję, homofobię, szowinizm lub inny domyślny -izm, dlatego że ktoś podsłucha czyjąś prywatną rozmowę. Afera taśmowa to nic w porównaniu z setkami cichych afer gdzieś w głębi kraju, w których w imię pozornej walki ze złem krzywdzi się całe grupy społeczne. Przypomina to czasy kiedy w ramach walki o dobro klasy robotniczej pałowano robotników i strzelano do nich w miejscu pracy, bo przecież ci co wydawali rozkazy, mieli w swojej nazwie pochodzenie robotnicze.
We wszystkich tych sytuacjach jednymi z osób, którym współczuję są funkcjonariusze różnych służb. Każdy z nich bowiem ma swój rozum i swoje poglądy, które co ciekawe najczęściej jednak zbieżne są z ogółem społecznym. Jeśli większość po cichu uważa, że tamci kradną to oni też zwłaszcza, że o tym wiedzą. Jeśli większość uważa, że inni kradną mniej, to Policjanci też tak myślą, bo jak by nie było, są częścią społeczeństwa i w porównaniu do tych którzy kradną przysłowiowe miliony, Policjanci są bliżej zwykłego człowieka. Nie musicie mi wierzyć, ale większość akcji medialnych i rozkazów medialnych wykonywanych przez funkcjonariuszy takich czy innych większość z funkcjonariuszy wykonuje wbrew swoim poglądom osobistym, ale robią to ze względu na rozkazy. Dlatego nie oczerniajcie i nie posądzajcie o zło Policjantów, bo oni dobrze wiedzą, co robią i dobrze wiedzą kim jest np. zatrzymywany, a kim jest ten, co do zatrzymywania doprowadził. Mają dużo lepszą świadomość od nas o tym, że ten co wydał polecenie polityczne często jest większym bandytą niż ten, którego się ściga. Nie jest to charakterystyczne dla naszych czasów czy rządów jakiegoś tam premiera, ale tak bywa w różnych czasach i różnych krajach oraz różnych systemach. Żadna też indoktrynacja ani szkolenia większości funkcjonariuszy nie przekonają do tego, że ten kto dużo kradnie jest dobry nawet, jeśli się z funkcjonariuszami podzieli. Oni zawsze najlepiej wiedzieć będą, jak bardzo podły jest ktoś, kto może wydawać polecenia. Mundurowi nie są aniołami, ale nie kierujmy swojej złości na nich, bo w miejscu gdzie dzieje się zło, najczęściej nie są z własnej woli. Niezależnie od tego czy wykonują czynności w ramach nietolerancji tych, co walczą o tolerancję czy wykonują czynności w ramach nietolerancji dla prawa czy prawdy.
Gdyby zatem społeczeństwo w pewnym momencie nie wytrzymało presji tolerancji i takim czy innym ugrupowaniem zechciało wykonać zamach stanu albo inne podobne rewolty, może się okazać, że u wojska, policji i służb dominują poglądy zbieżne z rebelią i nie zrobią oni nic, by chronić system przed upadkiem. Jak powiedział w "Potopie" poseł cesarski do sługi Karola Gustawa: "Różne są na to w dziejach przykłady". W każdym bowiem zawodzie i w każdej grupie społecznej większość ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma sensu robić trumien z kieszeniami i jeśli ktokolwiek dokradnie się milionów i tak nie przyniosą mu one korzyści na tamtym świecie.